Translate

wtorek, 23 grudnia 2014

Święta już dziś!!

Dzisiaj bardzo krótki wpis..

Wśród przygotowań świątecznych zabrakło czasu na przelanie wszystkiego na papier- a bardzo żałuję bo kilka "wypiekowych perełek" mogłabym umieścić na blogu - ale nic straconego przecież za rok znowu święta i wtedy na pewno umieszczę kilka fajnych przepisów i moich pomysłów na świąteczny stół & dekorację domu :)

A już dzisiaj chciałabym Wam wszystkim życzyć , jak najspokojniejszych, spędzonych w gronie bliskich cudownych świąt Bożego Narodzenia! Niech malutki nowonarodzony Król, da wam mnóstwo Energii na nadchodzące dni a i nawet kolejny Rok! Wesołych Świąt kochani!!

Ps. Drogie mamy czy znalazłyście troszkę czasu w  przedświątecznych przygotowaniach dla siebie - Ja tak i wczoraj odwiedziłam naprawdę świetny salon kosmetyczny- spędziłam tam przeszło 4 godziny ale warto było!! Zregenerowałam moje siły i mam mnóstwo nowej Energii do działania : D


Achh oczywiście jeszcze zdjęcie, jak przystało na świąteczny czas, oto Nasza choineczka :


 
I... Świąteczny uśmiech naszej Marysieńki :)
 

niedziela, 14 grudnia 2014

Uchu cha uchu cha nasza zima zła!!!

Mamy już połowę grudnia więc najwyższy czas na post tematyczny związany z zimą, a dokładnie jak chronić nasze maluszki przed zimnem, co nam wolno a czego nie i odpowiedzi na wiele innych pytań, które mnie dręczyły jako młodą mamę.

Zaczynajmy:

1. Czy możemy wychodzić z maleństwem zimą na spacery:
Oczywiście! Ale pamiętajmy o tym, że jeżeli myślimy o spacerze z noworodkiem dopuszczalna temperatura tp 3stopnie poniżej zera.
Jeżeli mówimy o nieco starszych maluchach możemy swobodnie wychodzić na spacery do minus 10 stopni.
Pamiętajmy jednak o tym, że przy mocnym deszczu czy silnym wietrze jednak lepiej zaplanujmy jakieś fajne zabawy w cieple naszego mieszkania :)

2. Skąd mam wiedzieć kiedy mojemu dziecku jest  za ciepło lub za zimno?
To pytanie zawsze sprawiało mi dużo problemów według naszych babć, mam, cioć wyznacznikiem są ciepłe lub zimne ręce a jednak.. NIE! Pamiętajmy o tym, wyznacznikiem ogrzania ciałka naszego maluszka jest kark. Jeżeli kark jest chłodny zadbajmy o cieplejsze ubranie dla naszego skarba , jeżeli kark jest wilgotny radziłabym wrócić do domu, bo przy przegrzaniu organizmu bardzo łatwo o przeziębienie.

3. Ubranie malucha cd.
Jeszcze jedna uwaga dotycząca ubioru: pamiętajmy o śpiworkach do naszych wózków spacerowych, jeżeli mamy pewność, że dziecko będzie siedziało podczas całego spaceru w wózku nie musimy ubierać go jak bałwanka, zadbajmy o ciepły śpiworek i koc a naszego maluszka ubierzmy po prostu tak aby czuł się swobodnie ale oczywiście nie za cienko- przecież mamy zimę! :)

4.Jak dbać o skórę maluszka:
Nie możemy zapominać o tym jak wrażliwa jest skóra naszego dziecka. Skóra niemowlaków i dzieci jest podatna na wszelkie zmiany pogodowe, czy to gorąco czy zimno. Podczas niskich temperatur musimy zadbać o warstwę ochronną na skórze maluszka. Niestety nie znam zbyt wielu kremów tego typu, które mogłabym polecić, ale  dzisiaj zakupiłam krem z serii "skarb matki" z filtrem spf20 (fotka załączona na końcu wpisu)


5. Krem z SPF czy nie.. ? Jak wyżej widać zakupiłam krem z ochronną od słońca. Wiem, że wiele osób może to zdziwić ale zimą słońce bywa naprawdę niebezpieczne a szkodliwe promieniowanie jest zimą bardzo wysokie.
Oczywiście każdy z nas wie, że przebywając np. w górach może dojść do poparzenia skóry, ale nie tylko w górach - tak dokładnie, nie tylko w górach!  A to, dlatego że śnieg odbija aż 85% szkodliwych promieni, co może być niebezpieczne dla dzieci.

6. Kremy z filtrem chemicznym czy fizycznym?
Zdecydowanie fizyczne, ponieważ są mniej szkodliwe i bezpieczniejsze - pisałam już o tym przy okazji letnich wpisów o dbaniu o skórę naszych małych pociech.


7. O co chodzi z tym ciągłym nawilżaniem powietrza.. ??
Nie wiem jak inne osoby ale ja długo nie zdawałam sobie sprawy jak ważną rzeczą jest odpowiednie nawilżenie powietrza w pokoju dziecka. Wiem, że nie wszystkich stać na kupowanie specjalistycznych nawilżaczy powietrza itp., dlatego też warto pamiętać, że są prostsze i tańsze  metody nawilżenia powietrza w pokoju dziecka np. wieszanie mokrych ręczników w pokoju dziecka, czy podlewanie kwiatów na noc (wilgotna ziemia jest bardzo dobrym nawilżaczem powietrza). Jeżeli chodzi o samo znaczenie nawilżenia powietrza, to podstawowy problem to rozwój bakterii im cieplej w pokoju tym lepsze środowisko dla rozwijania się roztocza i wielu innych bakterii. Najlepsza temperatura w dzień w pokoju dziecka to około 21 stopni a nocą 18. Dodatkowy aspekt suchego powietrza to wysuszenie noska i gardła co utrudni sen naszemu dziecku.

8. Czy jest jakaś specjalna "zimowa" dieta dla maluszków?
Tutaj chcę tylko zaznaczyć jak ważną rzeczą jest nawadnianie maluchów. Powinniśmy bardzo często dawać naszemu maluszkowi "coś" do picia. Napisałam coś ponieważ każde dziecko ma inne zwyczaje, niektóre mamy podają tylko wodę, inne wodę z dodatkami soków, jeszcze inne same soki itp. Ja staram się podawać wodę,  choć czasami dodaję jakiś soczek np. malinowy oczywiście odrobinkę dla smaku.


9. Buty maluszka:
Moja córeczka ma mnóstwo bucików, czy to letnich, jesiennych czy zimowych.
Ale wychodząc na spacer zawsze pamiętam o tym aby stopki Marysi były szczególnie ogrzane, wybierając buty patrzę na ich wnętrze oraz podeszwę. Zimowe buciki musza mieć zdecydowanie grubą podeszwę i super misia w środku , a co najważniejsze nie mogą szybko przemiękać.
Chyba każda z mam wie, że przeziębienie organizmu zaczyna się od stóp :)


Cóż to na pewno nie wszystkie pytania, które sobie zadawałam podczas "naszej pierwszej zimy", ale myślę, że wszystko co zawarłam w tym wpisie może wam się przydać:)

Jeżeli zgadzacie się ze mną , lub nie zgadzacie  zapraszam do komentarzy zarówno tych prywatnych jak i bezpośrednio pod tekstem.


Na koniec jak zwykle foto :

Najpierw zdjęcie kremiku o którym pisałam:


 


I adekwatnie do tematu- zdjęcie z naszych wczesno-zimowych spacerów!:)








poniedziałek, 24 listopada 2014

Nowy etap życia.

Wybiła 23 a ja postanowiłam usiąść do bloga..  Nawet nie wiem od czego by tu zacząć jest tak wiele rzeczy o ktorych chciałabym napisać.,  przecież od prawie dwóch miesiący mnie tu nie było... Niestety...
Już wiem od czego zacznę!  Obecnie jestem osobą pracującą na tzw.  dwie zmiany,  czyli praca standardowa oraz etat mamusi:)
W sierpniu skończył nam się sielski czas urlopu macierzyńskiego a zaczął tak naprawdę kolejny nowy rozdział w życiu czyli...  mój powrót do pracy.  Oczywiście mogłabym napisać,  że jest super,  że nie ma co się stresować,  że nic się nie zmienia ale tego nie zrobię,  bo tak nie jest. Życie nie jest łatwe a zwłaszcza bycie naprawdę kochającą mamą i do tego bardzo dobrze spisującym się pracownikiem. Wszystko się zmienia i właśnie dzisiaj o tym!
Jak pewnie większość mam już na pare miesiecy przed powrotem do pracy myślałam jak to bedzie?  Zadawałam sobie pytania jak my sobie poradzimy?  Tutaj odrazu mogę dać Wszystkim dobrą radę- kochane mamy nie myślcie na zaś jak to wszystko pogodzicie tylko podchodźcie z entuzjazmem  do powrotu do pracy. To kolejny etap w naszym życiu:)  Myślcie o tym,  że wracacie do znajomych,  przyjaciół,  że bedziecie mogły sie rozwijać zawodowo a co więcej dzięki pracy bedziecie mogły zapewnić Waszemu skarbowi wszystko czego potrzeba.  W dzisiejszych czasach,  rzadko małżeństwa decydują się na pozostanie jednego z nich w domu i wszyscy dobrze wiemy, jak wiele jest na to powodów. Musimy się raczej skupić jak zorganizować sobie życie tak aby być najleszym rodziciem,  do tego spełniać się w pracy i oczywiście dbać należycie o nasz dom.  Ja ciągle szukam przepisu na bycie najlepszą w tych trzech rolach i mam nadzieję,  że mi się to uda!!  :)

A na koniec jak zawsze... zdjęcia.
Jak na nie patrze uświadamiam sobie jak szybko biegnie nasze życie.  Niedawno wróciłam ze szpitala z moją córeczką na rękach a dzisiaj jest już "dużą dziewczynką" !!  :)






czwartek, 9 października 2014

Dzień bez zdjęć Marii, dniem straconym! :)

Tydzień przepisów- świetna sprawa ( ...skromność hihihi) ale zdjęcie mojej kochanej Marysieńki też musi być!

Ostatni weekend spędziłyśmy na działce u dziadka. Trzeba korzystać z pięknych i słonecznych dni, bo pewnie już nam niewiele ich zostało :( Zaraz termometry zaczną wskazywać  temperatury na dużym minusie i pozostanie nam siedzenie w domu pod ciepła kołderką.

Ale dopóki jeszcze możemy to spędzamy każdą wolną chwilę na świeżym powietrzu a zdjęcia, są tych naszych "jesiennych wycieczek" efektem :)

PS. Dziękujemy Kasi - bez niej nie było by tych ślicznych zdjęć! :)



















To by było na tyle :)

Kolejny dzień, kolejny przepis!!

Dzisiaj ponownie zapraszam do mammawkuchni a tam kolejny przepis - tym razem krewetki :)

Zapraszam do gotowania!!!


wtorek, 7 października 2014

Tydzień przepisów!!



W tym tygodniu postanowiłam pokazać się od strony "kuchni" , czyli szykuję się pare nowości w zakładce mammawkuchni :)

Zacznijmy już dzisiaj :
 "Warzywa pod delikatną pierzynką" - uwielbiam przepisy, które są proste i dodatkowo szybkie do wykonania no i oczywiście finalnie baardzo dobre i ten przepis dokładnie taki jest!! :)

Tak naprawdę  to po prostu zapiekanka, a co więcej możemy zrobić  ją z przeróżnych warzyw a zazwyczaj z takich jakie mamy w domu :) Ale aby ułatwić każdemu przygotowanie napisze  z czego dokładnie składała się moja zapiekanka!

Składniki:
2 pomidory
papryka czerwona
papryka żółta
 cukinia
nieduża cebulka cukrowa
ser feta (1/2 opakowania)
ser mozzarella (2 paczuszki)
czosnek
Przyprawy: zioła prowansalskie, oregano, bazylia, pieprz,sól.
oliwa do wysmarowania szklanego naczynia w którym będziemy piec nasz pyszny obiadek:)

Przygotowanie:
1. Myjemy dokładnie Wszystkie Warzywa
2. Kroimy  pomidory i cuknię w grube okrągłe plastry, cebulę w cieńsze ale również okrągłe plasterki i zostaje nam do pokrojenia papryka w  podłużne pasy
3. Wkładamy ser feta dosłownie na 5 minut do zamrażalnika tak aby było nam  łatwo pokroić w kostkę cały ser
4. Kroimy mozzarelle w duże okrągłe plastry
5. I... układamy wszystko w naczyniu żaroodpornym (które wcześniej wysmarowaliśmy oliwą)
Kolejność układania:
 najpierw pomidory, następnie cukinia później papryka czerwona , na nią cebulka i papryka żółta, na to układamy ser mozzarella
6. Dodajemy przyprawy i na wierzch posypujemy serem feta (ja bardzo lubię ten ser więc dodaje go duużo)
7.  Wkładamy do rozgrzanego na 180 - 200 stopni piekarnika i do dzieła
8. W zależności od tego jaki mamy piekarnik warzywka "dochodzą" około 15-20 minut

I ... smacznego!!! :)

A na koniec jak zwykle foto, tym razem oczywiście zapiekanka :





środa, 17 września 2014

Pępuszek niemowlaka- jak o niego prawidłowo dbać??

Nadszedł czas na post tematyczny!!

A więc jak w temacie, pewnie wiele rodziców zastanawiało się jeszcze przed przyjściem dzieciaczka na świat jak dbać o jego pępuszek, czyli o tzw kikut (zostaje on po odcięciu pępowiny), Dbanie o ten kikut jest bardzo ważne ponieważ to w jaki sposób się nim zajmujemy rzutuje na późniejszym wyglądzie pępka naszej pociechy.

Zacznijmy od tego, że są dwie szkoły dbania o pępuszek :

- pierwsza zabrania stanowczo jakiegokolwiek moczenia pępuszka i nakazuje ciągłe noszenie opatrunku z gazika do momentu, aż kikutek sam odpadnie - oczywiście opatrunek zmieniamy codziennie. Ponadto wskazane jest odkażanie pępuszka raz dziennie, zazwyczaj po kąpieli specjalnym preparatem (lekarze najczęsciej polecają octenisept, który jest dostępny w każdej aptece).

- druga metoda z kolei nie zabrania moczenia pępuszka, ale oczywiście po każdym moczeniu musimy go starannie osuszyć. Co do opatrunku, oczywiście musi być codziennie zmieniany a co więcej zaleca się wietrzenie pępuszka poprzez wywijanie pampersa tak aby pępuszek z opatrunkiem nie był pod pampersem (bardzo często pieluszki zakrywają pępuszek i to utrudnia gojenie, ponieważ dopływ powietrza przyśpiesza gojenie). Co do odkażania, mówimy tu o jak najczęstszym czyszczeniu pępuszka takimi samymi preparatami jak w sposobie pierwszym (higiena około 3 razy- po przebudzeniu, w połowie dnia i po kąpieli)

- bardzo ważną czynnością jest higiena tzw. kikuta pępowinowego. Jak napisałam wcześniej zalecany preparat to Octenisept (jest dostępny w dużych butlach ale też w małych jeżeli nam to bardziej odpowiada). Co do ceny to niestety już nie pamiętam ale chyba za małą buteleczkę płaciliśmy około 30 pln. Zawsze do higieny używamy gazików - ja kupowałam małe pojedyńcze gaziki pakowane w folijkę - jest je łatwiej używać. Duża gaza, jest niestety nie praktyczna, ponieważ musimy ją przecinać na mniejsze kawałki a te z kolei mają "wystrzępione niteczki" na obciętych rogach, które mogą nam utrudniać mycie pępuszka.

Przejdźmy do samego zabiegu czyszczenia pępuszka. Najpierw musimy dobrze "spryskać " cały pępuszek, pamiętajmy o tym aby delikatnie go podnosić tak aby nawet do schowanych "fałdek skórnych" dotarł nasz preparat. Wiem, wiem na pewno myślicie sobie ale jak??! jak to przesunąć podnieść?! Wiem, że to ciężkie i stresujące ale nie bójcie się to naprawdę szybka sprawa, tylko potrzebujemy robić to zdecydowanie. Kiedy już cały pępuszek jest w naszym preparacie bierzemy gazik i dokładnie wycieramy pępuszek, znów pamiętając o tych schowanych fałdkach skóry... Tylko róbmy to spokojnie, to naprawdę da się zrobić :)
Jeżeli już się nam to uda, bierzemy kolejny gazik i zawijamy kikutek tak aby nie ubrudził się podczas całego "aktywnego" dnia :)

Nie wiem jak Wy ale ja zastanawiałam się po co czyścić te "schowane" warstwy skóry- więc już tłumaczę:) Właśnie w tych ciężko dostępnych miejscach gromadzi się wydzielinka (ropka), która utrudnia gojenie się ranki a czasami kiedy nie jest czyszczona powoduje stan zapalny, który może być poważny i bolesny dla maluszka a dla  nas bardzo stresujący...

Co do moczenia pępuszka (niezależnie od tego na który ze sposobów się zdecydujemy) pamiętajmy jeżeli już tak się stało, że pępuszek się zamoczył nie panikujmy (jak to zrobiłam ja pierwszym razem hehe) tylko weźmy gazik i starannie przetrzyjmy pępuszek, pamiętając o każdej fałdce i załóżmy nowy opatrunek.


To chyba najważniejsze informacje dotyczące dbania o pępek noworodka.
A tak trochę z subiektywnej oceny...
Ja jestem zwolennikiem drugiej metody, ponieważ stosowałam ją i naszej Frani kikutek odpadł już piątego dnia po powrocie ze szpitala (a wyszłyśmy po 3 dobach od narodzin). Mogę dodać, że naprawdę starannie czyściłam pępuszek i często go "wietrzyłam".
Oczywiście wiem, że to nie jest takie proste jak się piszę. Sama przez to wszystko przechodziłam i wiem, jaki stres towarzyszy nam przy każdej wykonywanej czynności przy noworodku zwłaszcza w pierwszych dobach życia , a jeżeli jest to nasze pierwsze dziecko, tym bardziej stresujemy się każdą drobnostką.
Ale nie przejmujmy się , pamiętajmy : Wszystko co robimy dla naszego dziecka, robimy najlepiej ponieważ to my kochamy je najmocniej na świecie i wiemy co jest najlepsze na naszego maluszka!! :)

Aaaa i małe słowo dla Wszystkich, których dopiero czeka przechodzenie przez tego typu "zabiegi": Powodzenia! Nie bójcie się tego, to naprawdę nic strasznego! :) (ale rym stworzyłam hihi)

A na koniec foto :


   Tym razem adekwatnie do posta zdjęcie Marysi kilka dni po wyjściu ze szpitala:)

zdjęcia, zdjęcia zdjęcia!!!

Nie mogłam się powstrzymać i postanowiłam wstawić jeszcze kilka fotek Frani z soboty.

Oto one :)  :







A tak nasza księżniczka "padła" po szaleństwie na parkiecie :)


Mijają dni, miesiące, mija rok..!!

A w sumie to dwa lata!
Tak dokładnie dwa lata temu wyznaliśmy sobie przysięgę małżeńską z moim kochanym mężem.
Ach jak ten czas leci, pamiętam nasze pierwsze spotkania a już kilka lat razem jesteśmy - hmm... ile to dokładnie lat ?? właśnie nam leci 5 rok razem :)
Pewnie sobie teraz myślicie: "strasznie szybko chyba wzięli ślub"  - a ja mogę odpowiedź wcale nie szybko tylko w idealnym momencie! byliśmy ze sobą półtora roku jak mój mąż mi się oświadczył i to naprawdę był świetny czas!

Ach małe sprostowanie.. Rocznicę mieliśmy wczoraj, nie dzisiaj - przecież nie siedziałabym teraz na blogu tylko przy moim mężu

I właśnie tak było wczoraj, jak nasze kochane maleństwo zasnęło zrobiliśmy sobie super kolację!

Ajjjj... zapomniałam o najważniejszym!! Dostałam mnóstwo kwiatów które uwielbiam- czyli goździków. Są naprawdę delikatne a co więcej mogą długo stać w wazonach bo są naprawdę wytrzymałe- a ze mnie słaby ogrodnik więc to idealna opcja :)

Nie będę się już więcej rozpisywać, na koniec jak zwykle kilka foto:









Ach i jeszcze fotki moich pięęknych kwiatów i naszej kolacyjki!

Jak widać postawiliśmy na lasagne i  bardzo dobre różowe winko ( prosto z Włoch- Tonino:) )

A teraz kolej na kwiaty: 





Ps. Tym razem bez zdjęcia Marysi, ale już jutro post tematyczny i kilka fotek naszej córuni!

wtorek, 16 września 2014

"Królowa Balu"

Dzisiejszy post troszkę śmiesznie zatytułowałam ale idealnie odzwierciedla to co chce napisać :)

W sobotę byliśmy całą naszą Wspaniałą rodzinką na Weselu , co oznacza że nasza mała królewna też z nami była :) Oczywiście chciałam aby Marysia wyglądała jak mała księżniczka i chyba mi się udało.. ( skromne stwierdzenie wiem hehe ) Ale sami zobaczycie na końcu tego wpisu, że naprawdę wygladała słodko.

Chciałam troszkę napisać o wspólnych "imprezach" i innych "uroczystościach" spędzonych razem z naszymi maluchami, właśnie takimi jak Marysia. Czy uważacie, że to dobry pomysł aby zabierać je z nami czy też lepiej zostawić pod opieką zaufanej osoby w domu ?

Cóż... my z mężem w sumie nie mamy konkretnego zdania, bo czasami wolimy zostawic Marię w domu, jeżeli wiadomo że to impreza dla osób które nie mają dzieci i zresztą no.. sa imprezy które po prostu nie są przeznaczone dla naszych malutkich pociech :)

Jednak na to Wesele postanowiłam zmienić moje spojrzenie i jestem z tego bardzo zadowolona! Parkiet był Marii i tatusia :) Byłam w szoku ile energii może w sobie mieć takie małe dziecko !! :) Marysia biegała po całej sali zaczepiała każdego bez względu czy widziała ta osobe pierwszy raz czy juz ja znała- a to naprawdę rzadko sie zdarza, zazwyczaj jest nieufna i potrzebuje czasu żeby się "otworzyć" :) a tutaj całkiem inne dziecko!

Co więcej bardzo chętnie pozowała fotografowi i kamerzyście- wręcz sama biegała do aparatu :)

Ale przejdźmy jeszcze do was zabierania dzieci na tego typu uroczystości:

- raczej szybko skończymy wesele , jak wiemy takie maluszki szybko sie męczą a jednak spanie na weselu to chyba nie najlepszy pomysł ( hałas, muzyka, śpiewanie itp to nienajlepsze warunki do dobrego snu )

- jeżeli jest to tak małe dziecko, które jeszcze nie zjada jedzenia takiego jak my , to może nam być cieżko z przygotowaniem posiłku

- higiena, czyli myślę tu o dzieciach noszących pieluszki. nie jest łatwo znaleźć miejsce wygodne do zmiany pieluszki...

I to chyba na tyle minusów, ale zdecyowanie w naszym przypadku przeważyły plusy. Największym było zadowolenie naszej Frani!! :)

Coż.. to na tyle dzisiejszego posta a na koniec jak zwykle foto :

 





 

 

środa, 10 września 2014

"Zderzenie z rzeczywistością"

 
"Zderzenie z rzeczywistością"
Ostatnio na moim blogu pojawił się wpis, ale niestety nastąpiła mała awaria.. Więc jeszcze raz postaram się go stworzyć!
Przez ostatnie dni a nawet można już powiedzieć tygodnie blog osiadł kurzem, a to dlatego, że dwa tygodnie temu wróciłam do pracy.
Najpierw starałam się łapać każdą ostatnią chwilę z Marysią a teraz po pracy też spędzam czas tylko z nią, a jak już mój maluszek zaśnie to trzeba zająć się domem i naszykować na kolejny dzień pracy.
Nie wiem dla kogo takie rozstanie jest cięższe dla mamy czy dla maluszka, ale cieszę się, że mogłam zostawić Marysię dopiero teraz a nie jak to było kiedyś po 20 tygodniach! - według mnie to naprawdę trudna sprawa zostawić takiego szkraba, który po za swoją mamą nie widzi świata, bo to właśnie matka jest całym światem.
Roczny dzieciaczek jednak już troszkę więcej rozumie, ale napewno wszystko bardzo przeżywa - wkońcu rozstanie z mamą to rozstanie z mamą... Ale trzeba sobie i z tym poradzić! W dzisiejszych czasach chyba większość rodzin decyduję się na pracę obojga rodziców, takie mamy czasy.
Już trochę się oswoiłam z faktem, że nasze życie przeszło w kolejny etap i staram się korzystać jak najlepiej z czasu, który mi zostaje po pracy. A  jak go spędzam? Pewnie jak większość mam: zabawa, zabawa i jeszcza raz zabawa. ale z kim?? to przecież jasne- z moją kochaną Franką :)
Oczywiście nie jest łatwo pogodzić: pracę, obowiązki w domu i co najważniejsze wychowywanie naszej córuchny ale staramy się z mężem jak najlepiej sobie radzić :)
 
A teraz kilka rad dla mam:
- nawet jeżeli jest wam bardzo ciężko wychodząc z domu uśmiechajcie się jak najwięcej do Waszych maluchów, to daje im poczucie, że nic złego się nie dzieje
- nie dzwońcie, co 30 minut do osoby, która zajmuję się maleństwem, bo w ten sposób fundujemy im nie potrzebny stres i napięcie a co więcej dziecko słysząc nasz głos może różnie zareagować od śmiechu ( w najlepszej opcji ) po bardzo silny płacz ( w najgorszej opcji)
- zostawmy bardzo konkretne rady jak zajmowac się naszym maluszkiem. Myślę tu naprawdę o wszystkim, zaczynając od całodniowego rozkładu jedzonka po ulubione zabawki i zajęcia :)
- powtarzajcie sobie, że Waszemu dziecku nic złego się nie dzieje, że napewno dobrze się bawi ( mnie to chociaż trochę uspokaja.. :) )
- a na koniec Bądźcie silne i myślcie, że tak już po prostu musi być i trzeba cieszyć z tego co jest nam dane!! :D Pozytywne myślenie to podstawa
 
Wiem, wiem...łatwo mówić trudniej robić! U mnie też tak jest, a naprawdę staram się byc dzielna i nie dawać moje córuni dodatkowych powodów do stresu i jak tylko wracam do domu zachowuję się tak jakby cały świat nie istniał ( oczywiście po za nami i Tatą ) :)
 
Na dzisiaj to chyba już koniec ale postaram się w najbliższym czasie stworzyć jakiś post tematyczny.
 
A na koniec jak zwykle foto :
Rośnie nam mała kuchareczka :)
 

 
 
 
 
 
 
 
 

sobota, 23 sierpnia 2014

Wieczór dla siebie a pozostawienie dziecka pod opieką kogoś innego.. czy to trudne??

A dzisiaj aktualny dla mnie temat- jak zostawić pierwszy raz wieczorem naszego maluszka...

Wiem, wiem dla Was to pewnie tak samo ciężki temat jak dla mnie, ale przecież nie wszyscy Nasi znajomi mają dzieci lub nie wszystkie spotkania ze znajomymi są odpowiednie dla naszych pociech.

A co więcej rodzice też potrzebują troszkę czasu dla siebie. My z mężem już jakiś czas zastanawiamy się kiedy zostawić naszego maluszka z mamą ( mojego męża), żeby wyrwać się na trochę i spędzić wieczór po za domem. Rozmyślamy nad wszystkimi za i przeciw, ale nigdy nie mogliśmy się zdecydować na ten krok.
Chyba jesteśmy troszkę  przestraszeni i przejęci co by się działo bez nas, jak Marysia zaśnie beze mnie, co będzie gdy się obudzi a nas nie będzie itp itd.  Chyba my bardziej się tego boimy niż  nasze dziecko ... heheh
Maria nie jada już w nocy- dajemy jej tylko wodę kiedy się przebudzi ( chyba, że zje naprawdę mało wieczorem to dostanie w nocy mleczko ale to naprawdę się rzadko zdarza). Podczas normalnej nocy budzi się tak dwa trzy razy. Pierwszy raz około 24- 1.00 więc tak naprawdę można spokojnie wyjść na wieczór jeżeli tylko zaśnie bez nas :)

Tak się stało, że dzisiaj moja przyjaciółka obchodzi 25 urodziny i wyprawia imprezę, na której raczej nie będzie dzieciaczków ( uważam, że takie imprezy to nie odpowiednie miejsce dla maluszków) i postanowiliśmy zostawić Marię z mamą( opuściłam już 3 imprezy urodzinowe moich przyjaciółek i chyba dlatego się zmotywowaliśmy do zostawienia Marii). Strasznie boję się tego co jutro będzie ale  jednocześnie uspokajam się, że przecież Maria uwielbia mamę i jest naprawdę grzeczna pod jej opieką. Co więcej? Nasza córuchna ma już rok, lada dzień wracam do pracy i to chyba dobry moment na taką próbę. Co myślicie?

A Wy kiedy pierwszy raz zostawiliście Wasze dzieci pod czyjąś opieką?

A teraz troszkę przydatnych informacji ( przynajmniej dla mnie były pomocne... )

Jeżeli zostawiacie po raz pierwszy raz swojego maluszka, pamiętajcie o tym, że dla niego to też nowa i stresująca sytuacja więc może nie zostawiajmy naszych pociech od razu na cały wieczór czy też noc. Róbmy to pomału, małymi kroczkami. My Marię najpierw zostawialiśmy na 15 minut, później na 30 minut, godzinę itd.
Fakt! Maria była bardzo mocno do mnie przywiązana- karmię piersią więc to zrozumiałe. Nie mogłam jej zniknąć z oczu bo od razu płakała...Pomyślałam, aby żegnać się z nią za każdym razem ale wtedy było jeszcze gorzej i to chyba dlatego zrezygnowaliśmy z zostawiania jej z kim kolwiek.
Ale teraz jest troszkę inaczej - kiedy mówię "papa mamusia zaraz wróci" Marysia mówi "Papa" pomacha rączką i idzie w swoją stronę ( jeżeli oczywiście jest zostawiana z osobą, którą toleruje ). Nie wiem jakby to było jakbym zniknęła jej na kilka dobrych godzin ( narazie maks to 3h ) ale już niedługo się dowiem ( w czwartek powrót do pracy.. )


Kolejna rzecz- jak zostawiamy maluchy lepiej, aby zostawały na gruncie w którym czują się bezpieczne. U nas takim miejscem było tylko nasze mieszkanie. I to właśnie tu zawsze przychodziła mama aby zajmować się Marią. Od jakiegoś czasu częściej odwiedzamy " dziadków "  aby i u nich czuła się jak we własnym domu i chyba Nam się udało :)

Co mi jeszcze przychodzi do głowy - ulubione zabawki i misie! Kiedy zostawiam Marysię pod opieką innej osoby zawsze zostawiam do zabawy ulubione zabawki i misie - to dodatkowo sprawia lepsze samopoczucie i komfort dla dziecka.

I ostatnia rzecz, jeżeli chodzi o zostawianie malucha podczas dnia - zapewnijmy dziecku dużo zabawy, atrakcji czy też pysznych przekąsek ( jeśli dzieciaczek jest takim łakomczuchem jak Frania na pewno to zda egzamin! :) )  Jeżeli maluch lubi być na dworzu weźmy go na spacer, jeżeli lubi zabawę we własnym pokoju- bawmy się z nim tam.

W skrócie zróbmy Wszystko aby czas spędzony Nas był dla dziecka odczuwalny jak najkrótszym i był pełen radości. A co więcej na co dzień pracujmy nad tym aby nasze pociechy w momencie kiedy oddalamy się wiedziały, że: " rodzice wrócą bo bardzo mnie kochają i nigdy mnie nie zostawiają " :)

To tyle " dobrych rad " na koniec foto. A ja idę pobawić się troszkę z Marią :)

"Maria zdobywa szczyty :)"




piątek, 22 sierpnia 2014

Ciemno, zimno i... cicho :)

Marysieńka śpi, mąż ma "wychodne" a ja zasiadłam do bloga ( nareszcie znalazłam chwilę dla siebie) - czasami nawet dobrze jak mąż wyjdzie sam... hihi

Oczywiście najpierw musiałam ogarnąć mieszkanie, pranie, zmywanie, obiadek dla mojej córci i deserek a przy okazji ciasto z jagodami ( a co mi tam, jak szaleć to szaleć! :) )

Przepisy na zupkę dyniową ( a raczej krem) i ciasto wstawię do zakładki mamma w kuchni :)
A teraz poniżej malutkie zdjęcie z moimi dzisiejszymi wyczynami.





Kisielek już wszyscy widzieli ale go uwielbiam i często robię !
A do kremu dyniowego na talerz dołożę jeszcze kilka kawałeczków sera fety suszone pestki z dyni a do tego mocno bazyliowa grzanka !
Ps. Ciasto jeszcze surowe, gotowe wstawię do odpowiedniej zakładki - jeżeli wyjdzie oczywiście, bo z moimi wypiekami to różnie bywa.. aj różnie!

Obiecuję sobie dzisiaj, że teraz  będę częściej wstawiać posty- mam tyle pomysłów a nie ma kiedy tego przelać na posty.. :/ Może niedługo uda mi się stworzyć post do zakładki mała modnisia i pokazać Wam kilka moich ostatnich zdobyczy z ciuszka ( Jestem naprawdę bardzo zadowolona, bo nawet sobie znalazłam naprawdę niezłą perełkę :) )

Achhh!!! i zapomniałam o kilka przepisach i zdjęciach do mammy w kuchni - mam naprawdę kilka "pysznych" zdjęć z urlopu!!!

Ten pościk szybciutko kończę a zaraz biorę się za stworzenie nowego tematycznego posta! - i to już! :D

I na koniec jak zawsze foto Marii Franiciszki ;)


niedziela, 17 sierpnia 2014

Wakacje, Wakacje i jeszcze raz Wakacje!!

Już na dobre zawitałam w domu i złapało mnie przeziębienie!! Jak ja tego nienawidzę!!
Za dwa tygodnie powrót do pracy a mnie rozkłada choroba, właśnie teraz kiedy chciałabym na krok nie opuszczać mojej córuni, aj ... takie jest życie ( jak to mawiała moja nauczyciela- life is brutal! )


Nareszcie zasiadłam do zgrania zdjęć z aparatu, a raczej mój mąż :)
I co się okazało,  zrobiliśmy ich 1300 - Wooow! Strasznie dużo do przejrzenia więc będę je " dozowała" na blogu :)

Wróćmy do samego urlopu - na końcu naszej wyprawy byliśmy w Częstochowie i stamtąd mam chyba tylko z 5 zdjęć, a to dlatego, że jeździmy tam już kilka lat i po prostu nie chce nam się robić ciągle tych samych zdjęć ale jedną fotkę wstawię, żeby przybliżyć każdemu jaki tłum ludzi się tam przewija ( uliczka na zdjęciu około godziny 11 jest całkowicie zapełniona )

Zdjęcie zrobione 15 sierpnia z samego rana , więc wtedy jest jeszcze  luźno na ulicach i w klasztorze:)

Oczywiście na zdjęciu musi być też Maria, wędrująca na Jasną Górę.


Pisałam już we wcześniejszych postach, ale powtórzę się- Częstochowa to naprawdę magiczne miejsce i warto tam pojechać:) 


... A teraz Wracamy do Krakowa. Kiedy nareszcie dotarliśmy do hotelu, chwilę poświęciliśmy na odpoczynek a później ruszyliśmy w miasto:) Nasz nocleg znajdował się pomiędzy rynkiem a Wawelem więc Wszędzie było blisko :) Nocleg jak to w Krakowie bardzo stare kamienice, gdzie troszkę człowiek wychodząc z domu czuję się jak na Warszawskiej Pradze: mnóstwo dużych kamienic, starych bram i małych uliczek.

Pierwszego dnia troszkę pozwiedzaliśmy standardowych miejsc , czyli Wawel, Rynek, Kazimierz.
Kompletnie nie spodziewałam się, że trafimy akurat na finał "Tour de Pologne" ! Naprawdę świetna sprawa i mnóstwo ale to naprawdę mnóstwo kibiców. Oczywiście nie ominęliśmy wjazdu na metę naszego bohatera- Rafał Majka!! 
Później wybraliśmy się na obiad do jednej z knajpek na ryneczku i muszę przyznać, ze było bardzo smacznie:)

Wieczór był bardzo ciepły ( z resztą jak cały pobyt w Krakowie). Więc postanowiliśmy wybrać się na spacer nad Wisłę . Malutka dostała kolacyjkę i bardzo szybko zasnęła - taki aktywny dzień ją wykończył i w nocy spała jak susełek:) 

Kolejny dzień spędziliśmy w większości nad Wisłą, był taki upał, że nic innego nie przychodziło nam do głowy:)  Ach jednak zapomniałam! Odwiedziliśmy Kościół Mariacki a potem wybraliśmy się do słynnej Knajpy "Pod Wawelem". Panuje tam świetna atmosfera! Są śpiewy i tańce ale przy tym niestety baaardzo dużo osób i ciężko o stolik bez rezerwacji.. :/  Pod wieczór wybraliśmy się kolejny raz na rynek i spacer po sukiennicach. Marysia po prostu szalała!! Pogoń za gołębiami była dla niej świetną zabawą. Ach i zapomniałam się pochwalić - moja córka jest po prostu gwiazdą! Mnóstwo osób robiło jej zdjęcia a nawet nagrywało filmiki :) ( oczywiście za naszą zgodą). A dlaczego ?? Już tłumacze- kiedy przed jedną z restauracji  wyszli tancerze aby zachęcić potencjalnych klientów do wejścia , Marysia od razu ruszyła do tańca i robiła to naprawdę słodko :)  

Dobrze dosyć pisania przejdźmy do zdjęć! 
A jest ich sporo :)

Tak jak pisałam na Tour de Pologne, były tłumy ludzi!



Biegniemy do gołębi..

U taty na barana najlepiej!

Musi być też zdjęcie całą rodzinką :)


Selfie też musi być ;)


Mnóstwo kolorowych świateł odbijających się w Wiśle- coś pięknego!
Mała gwiazda!













Tych kilka wyżej wstawionych zdjęć to cała Sesja z upalnego dnia nad Wisłą :)

Najciekawszy stwór na Rynku - bardzo mi się podobał.










A te zdjęcia wyżej wstawione to cała mini sesja z popołudniowego spaceru na Rynek :)
I na zakończenie słodka minka :)