Translate

sobota, 23 sierpnia 2014

Wieczór dla siebie a pozostawienie dziecka pod opieką kogoś innego.. czy to trudne??

A dzisiaj aktualny dla mnie temat- jak zostawić pierwszy raz wieczorem naszego maluszka...

Wiem, wiem dla Was to pewnie tak samo ciężki temat jak dla mnie, ale przecież nie wszyscy Nasi znajomi mają dzieci lub nie wszystkie spotkania ze znajomymi są odpowiednie dla naszych pociech.

A co więcej rodzice też potrzebują troszkę czasu dla siebie. My z mężem już jakiś czas zastanawiamy się kiedy zostawić naszego maluszka z mamą ( mojego męża), żeby wyrwać się na trochę i spędzić wieczór po za domem. Rozmyślamy nad wszystkimi za i przeciw, ale nigdy nie mogliśmy się zdecydować na ten krok.
Chyba jesteśmy troszkę  przestraszeni i przejęci co by się działo bez nas, jak Marysia zaśnie beze mnie, co będzie gdy się obudzi a nas nie będzie itp itd.  Chyba my bardziej się tego boimy niż  nasze dziecko ... heheh
Maria nie jada już w nocy- dajemy jej tylko wodę kiedy się przebudzi ( chyba, że zje naprawdę mało wieczorem to dostanie w nocy mleczko ale to naprawdę się rzadko zdarza). Podczas normalnej nocy budzi się tak dwa trzy razy. Pierwszy raz około 24- 1.00 więc tak naprawdę można spokojnie wyjść na wieczór jeżeli tylko zaśnie bez nas :)

Tak się stało, że dzisiaj moja przyjaciółka obchodzi 25 urodziny i wyprawia imprezę, na której raczej nie będzie dzieciaczków ( uważam, że takie imprezy to nie odpowiednie miejsce dla maluszków) i postanowiliśmy zostawić Marię z mamą( opuściłam już 3 imprezy urodzinowe moich przyjaciółek i chyba dlatego się zmotywowaliśmy do zostawienia Marii). Strasznie boję się tego co jutro będzie ale  jednocześnie uspokajam się, że przecież Maria uwielbia mamę i jest naprawdę grzeczna pod jej opieką. Co więcej? Nasza córuchna ma już rok, lada dzień wracam do pracy i to chyba dobry moment na taką próbę. Co myślicie?

A Wy kiedy pierwszy raz zostawiliście Wasze dzieci pod czyjąś opieką?

A teraz troszkę przydatnych informacji ( przynajmniej dla mnie były pomocne... )

Jeżeli zostawiacie po raz pierwszy raz swojego maluszka, pamiętajcie o tym, że dla niego to też nowa i stresująca sytuacja więc może nie zostawiajmy naszych pociech od razu na cały wieczór czy też noc. Róbmy to pomału, małymi kroczkami. My Marię najpierw zostawialiśmy na 15 minut, później na 30 minut, godzinę itd.
Fakt! Maria była bardzo mocno do mnie przywiązana- karmię piersią więc to zrozumiałe. Nie mogłam jej zniknąć z oczu bo od razu płakała...Pomyślałam, aby żegnać się z nią za każdym razem ale wtedy było jeszcze gorzej i to chyba dlatego zrezygnowaliśmy z zostawiania jej z kim kolwiek.
Ale teraz jest troszkę inaczej - kiedy mówię "papa mamusia zaraz wróci" Marysia mówi "Papa" pomacha rączką i idzie w swoją stronę ( jeżeli oczywiście jest zostawiana z osobą, którą toleruje ). Nie wiem jakby to było jakbym zniknęła jej na kilka dobrych godzin ( narazie maks to 3h ) ale już niedługo się dowiem ( w czwartek powrót do pracy.. )


Kolejna rzecz- jak zostawiamy maluchy lepiej, aby zostawały na gruncie w którym czują się bezpieczne. U nas takim miejscem było tylko nasze mieszkanie. I to właśnie tu zawsze przychodziła mama aby zajmować się Marią. Od jakiegoś czasu częściej odwiedzamy " dziadków "  aby i u nich czuła się jak we własnym domu i chyba Nam się udało :)

Co mi jeszcze przychodzi do głowy - ulubione zabawki i misie! Kiedy zostawiam Marysię pod opieką innej osoby zawsze zostawiam do zabawy ulubione zabawki i misie - to dodatkowo sprawia lepsze samopoczucie i komfort dla dziecka.

I ostatnia rzecz, jeżeli chodzi o zostawianie malucha podczas dnia - zapewnijmy dziecku dużo zabawy, atrakcji czy też pysznych przekąsek ( jeśli dzieciaczek jest takim łakomczuchem jak Frania na pewno to zda egzamin! :) )  Jeżeli maluch lubi być na dworzu weźmy go na spacer, jeżeli lubi zabawę we własnym pokoju- bawmy się z nim tam.

W skrócie zróbmy Wszystko aby czas spędzony Nas był dla dziecka odczuwalny jak najkrótszym i był pełen radości. A co więcej na co dzień pracujmy nad tym aby nasze pociechy w momencie kiedy oddalamy się wiedziały, że: " rodzice wrócą bo bardzo mnie kochają i nigdy mnie nie zostawiają " :)

To tyle " dobrych rad " na koniec foto. A ja idę pobawić się troszkę z Marią :)

"Maria zdobywa szczyty :)"




piątek, 22 sierpnia 2014

Ciemno, zimno i... cicho :)

Marysieńka śpi, mąż ma "wychodne" a ja zasiadłam do bloga ( nareszcie znalazłam chwilę dla siebie) - czasami nawet dobrze jak mąż wyjdzie sam... hihi

Oczywiście najpierw musiałam ogarnąć mieszkanie, pranie, zmywanie, obiadek dla mojej córci i deserek a przy okazji ciasto z jagodami ( a co mi tam, jak szaleć to szaleć! :) )

Przepisy na zupkę dyniową ( a raczej krem) i ciasto wstawię do zakładki mamma w kuchni :)
A teraz poniżej malutkie zdjęcie z moimi dzisiejszymi wyczynami.





Kisielek już wszyscy widzieli ale go uwielbiam i często robię !
A do kremu dyniowego na talerz dołożę jeszcze kilka kawałeczków sera fety suszone pestki z dyni a do tego mocno bazyliowa grzanka !
Ps. Ciasto jeszcze surowe, gotowe wstawię do odpowiedniej zakładki - jeżeli wyjdzie oczywiście, bo z moimi wypiekami to różnie bywa.. aj różnie!

Obiecuję sobie dzisiaj, że teraz  będę częściej wstawiać posty- mam tyle pomysłów a nie ma kiedy tego przelać na posty.. :/ Może niedługo uda mi się stworzyć post do zakładki mała modnisia i pokazać Wam kilka moich ostatnich zdobyczy z ciuszka ( Jestem naprawdę bardzo zadowolona, bo nawet sobie znalazłam naprawdę niezłą perełkę :) )

Achhh!!! i zapomniałam o kilka przepisach i zdjęciach do mammy w kuchni - mam naprawdę kilka "pysznych" zdjęć z urlopu!!!

Ten pościk szybciutko kończę a zaraz biorę się za stworzenie nowego tematycznego posta! - i to już! :D

I na koniec jak zawsze foto Marii Franiciszki ;)


niedziela, 17 sierpnia 2014

Wakacje, Wakacje i jeszcze raz Wakacje!!

Już na dobre zawitałam w domu i złapało mnie przeziębienie!! Jak ja tego nienawidzę!!
Za dwa tygodnie powrót do pracy a mnie rozkłada choroba, właśnie teraz kiedy chciałabym na krok nie opuszczać mojej córuni, aj ... takie jest życie ( jak to mawiała moja nauczyciela- life is brutal! )


Nareszcie zasiadłam do zgrania zdjęć z aparatu, a raczej mój mąż :)
I co się okazało,  zrobiliśmy ich 1300 - Wooow! Strasznie dużo do przejrzenia więc będę je " dozowała" na blogu :)

Wróćmy do samego urlopu - na końcu naszej wyprawy byliśmy w Częstochowie i stamtąd mam chyba tylko z 5 zdjęć, a to dlatego, że jeździmy tam już kilka lat i po prostu nie chce nam się robić ciągle tych samych zdjęć ale jedną fotkę wstawię, żeby przybliżyć każdemu jaki tłum ludzi się tam przewija ( uliczka na zdjęciu około godziny 11 jest całkowicie zapełniona )

Zdjęcie zrobione 15 sierpnia z samego rana , więc wtedy jest jeszcze  luźno na ulicach i w klasztorze:)

Oczywiście na zdjęciu musi być też Maria, wędrująca na Jasną Górę.


Pisałam już we wcześniejszych postach, ale powtórzę się- Częstochowa to naprawdę magiczne miejsce i warto tam pojechać:) 


... A teraz Wracamy do Krakowa. Kiedy nareszcie dotarliśmy do hotelu, chwilę poświęciliśmy na odpoczynek a później ruszyliśmy w miasto:) Nasz nocleg znajdował się pomiędzy rynkiem a Wawelem więc Wszędzie było blisko :) Nocleg jak to w Krakowie bardzo stare kamienice, gdzie troszkę człowiek wychodząc z domu czuję się jak na Warszawskiej Pradze: mnóstwo dużych kamienic, starych bram i małych uliczek.

Pierwszego dnia troszkę pozwiedzaliśmy standardowych miejsc , czyli Wawel, Rynek, Kazimierz.
Kompletnie nie spodziewałam się, że trafimy akurat na finał "Tour de Pologne" ! Naprawdę świetna sprawa i mnóstwo ale to naprawdę mnóstwo kibiców. Oczywiście nie ominęliśmy wjazdu na metę naszego bohatera- Rafał Majka!! 
Później wybraliśmy się na obiad do jednej z knajpek na ryneczku i muszę przyznać, ze było bardzo smacznie:)

Wieczór był bardzo ciepły ( z resztą jak cały pobyt w Krakowie). Więc postanowiliśmy wybrać się na spacer nad Wisłę . Malutka dostała kolacyjkę i bardzo szybko zasnęła - taki aktywny dzień ją wykończył i w nocy spała jak susełek:) 

Kolejny dzień spędziliśmy w większości nad Wisłą, był taki upał, że nic innego nie przychodziło nam do głowy:)  Ach jednak zapomniałam! Odwiedziliśmy Kościół Mariacki a potem wybraliśmy się do słynnej Knajpy "Pod Wawelem". Panuje tam świetna atmosfera! Są śpiewy i tańce ale przy tym niestety baaardzo dużo osób i ciężko o stolik bez rezerwacji.. :/  Pod wieczór wybraliśmy się kolejny raz na rynek i spacer po sukiennicach. Marysia po prostu szalała!! Pogoń za gołębiami była dla niej świetną zabawą. Ach i zapomniałam się pochwalić - moja córka jest po prostu gwiazdą! Mnóstwo osób robiło jej zdjęcia a nawet nagrywało filmiki :) ( oczywiście za naszą zgodą). A dlaczego ?? Już tłumacze- kiedy przed jedną z restauracji  wyszli tancerze aby zachęcić potencjalnych klientów do wejścia , Marysia od razu ruszyła do tańca i robiła to naprawdę słodko :)  

Dobrze dosyć pisania przejdźmy do zdjęć! 
A jest ich sporo :)

Tak jak pisałam na Tour de Pologne, były tłumy ludzi!



Biegniemy do gołębi..

U taty na barana najlepiej!

Musi być też zdjęcie całą rodzinką :)


Selfie też musi być ;)


Mnóstwo kolorowych świateł odbijających się w Wiśle- coś pięknego!
Mała gwiazda!













Tych kilka wyżej wstawionych zdjęć to cała Sesja z upalnego dnia nad Wisłą :)

Najciekawszy stwór na Rynku - bardzo mi się podobał.










A te zdjęcia wyżej wstawione to cała mini sesja z popołudniowego spaceru na Rynek :)
I na zakończenie słodka minka :)






niedziela, 10 sierpnia 2014

Kraków, Kraków, Kraków!! :)

Wróciliśmy właśnie do naszego mieszkanka i postanowiłam coś napisać i podzielić się kilkoma fotkami z Krakowa.

Pogoda jak na razie bardzo dopisuje - wczoraj i dzisiaj ponad 30 stopni! :)

Wrócę na chwilkę do jazdy do Krakowa- od naszej mieścinki do Krakowa jest 300 km, dlatego też postanowiliśmy wyjechać o 4 nad ranem, ale ostatecznie wyjechaliśmy przed 6 - pakowanie samochodu itd jednak trochę zajmuje :). Maria jest bardzo ruchliwym dzieckiem i niestety jazda samochodem nie jest dla niej przyjemnością... Nie było łatwo ale daliśmy radę - nagraliśmy parę bajek, zrobiliśmy przekąski dla niuni i staraliśmy się robić przystanki mniej więcej co 80 km, żeby możliwe najmniej zmęczyć naszą dziecinę. Niestety to chyba ja gorzej znoszę jazdę samochodem na tylnim siedzeniu... pierwszy raz nie wzięłam tabletek na wymioty i miałam tego efekty...

Ale przejdźmy do najważniejszego- czyli ZDJĘĆ :)
A już za kilka dni relacja z Żywca i Częstochowy.

Tak jak pisałam - oglądanie bajek najlepszym sposobem na drogę :)

I nareszcie po dłuuugiej drodze czas na spacer!

 A tutaj "tańcząca z gołębiami" ( Krakowski Rynek)


Przepiękne obrazy! (sprzedawane na Starówce)


Tutaj komentarz jest zbędny! :)



Druga fotka z tego samego miejsca - w taki upał tylko nad Wisłę poleżeć na kocu i poleniuchować!:)


Ps. Jak na dobre zawitam z powrotem w domu to stworzę dłuższy post z opisami i zdjęciami :)

piątek, 8 sierpnia 2014

Już wyruszać czas... ----> URLOP :):)

Dzisiaj ważny dzień, jest o 4:00 rano i właśnie ruszamy na upragniony urlop. TAK, TAK Mamy też mogą jeździć na urlop! Wkońcu bycie mamą to jeden z najcięższych zawodów - pracujemy 24h na dobę :) i urlop Nam też się należy.

Najpierw zawitamy w Krakowie i będziemy tam dwie nocki, później ruszamy do Żywca a w czwartek przenosimy się do Częstochowy.


Kraków jest doskonałym miejscem na spędzenie weekendu. Oczywiście obowiązkowe miejsca to Wawel i Sukiennice, Krakowski Rynek oraz Kazimierz :) Mam nadzieję, że wszystko uda nam się zobaczyć i pogoda będzie nam sprzyjać :)

Żywiec, to nieduże miasto, ale ma naprawdę wiele ciekawych miejsc do zobaczenia. Dla mojego męża najważniejsze punkt wycieczki to Muzeum browaru ;) ( zresztą jak pewnie dla każdego faceta! ) Mamy też w planach poleżeć na jeziorem żywieckim - słyszałam, że jest piękne. Ja starczy czasu i sił to wybierzemy się nawet z Marią na jakiś górski szlak ( przecież być w górach i nie pójść na szlak to normalnie wstyd :) ) . Zaopatrzyliśmy się nawet w specjalny plecak do noszenia maluchów takich jak nasza córcia.

 I na końcu czas na Częstochowę. Jest ona dla naszej rodziny bardzo ważnym miejscem- to właśnie tam zaczęła się nasza wspólna historia :)  Jeszcze jako tylko znajomi wybraliśmy się razem z moim mężem do Częstochowy a na jednej z następnych wizyt w tym miejscu zgodziłam się zostać jego żoną :) Jesteśmy tam co roku na wejściu naszej miejscowej pielgrzymki i oczywiście 15 sierpnia na mszy. Klimat, który tam panuje i atmosfera, którą tworzą tysiące pielgrzymów jest czymś naprawdę niesamowitym. Polecam każdemu wybrać się tam choć raz :)


Niestety muszę już kończyć, a na końcu jak zawsze foto:


Mam nadzieje, ze właśnie tak Maria prześpi całą trasę- samochód nie jest jej ulubionym miejscem:/





wtorek, 5 sierpnia 2014

Mała modnisia:)

Niestety od dłuższego czasu ogarnęła mnie jakaś pustka, nic nie przychodzi mi do głowy na stworzenie nowego wpisu.
Może to dlatego, że myślę już o naszych wakacjach ( w sobotę wyjeżdżamy całą rodzinką na tydzień :) yuuupiii!!

W związku z tym postanowiłam, że wstawię troszkę zdjęć w zakładce mała modnisia, a jakie to zdjęcia sami zobaczcie :)

http://www.mammatoja.blogspot.com/p/maa-modnisia.html